wtorek, 1 grudnia 2015

'What's Going On?'

*Laura*

Jamie tak jak z resztą obiecał odebrał mnie i moją przyjaciółkę ze szpitala. Stałyśmy we dwie razem z Dove, Raini, Chloe , Rydel i Maią i opowiadałyśmy sobie nawzajem różne historie z naszego życia.

-W drugiej klasie powiedziałam pani od muzyki że jeśli chcę słuchać ptasich treli to niech sobie kupi jebane ptaszki-z powagą powiedziała Raini.

-Posikałyśmy się ze śmiechu-odpowiedziała reszta dziewczyn oprócz Delly.

-Przerwę spędziłyśmy w kącie i zaprzyjaźniłyśmy się-dodała Dove.

-A co z tobą Rydel?-spytała Shay-Jak się poznałyście?

-Poznałyśmy się w szkole i od razu się zaprzyjaźniłyśmy.-Podczas kiedy moja najlepsza przyjaciółka była zajęta opowiadaniem jak my się zapoznałyśmy, ja zauważyłam że do klubu wszedł Ross. Nie był on jednak sam bo był z nim Theo. Ogarnęła mnie panika. On nie mógł zobaczyć teraz Shai!!. Spojrzałam na Ross'a wielkimi oczami a on w ten sam sposób na mnie. Chłopak odwrócił Theo w przeciwną stronę i zaprowadził go do biura Jamie'go. Nie wiem w jakim celu. Może po prostu chciał odciągnąć od nas uwagę ? Theo i tak jednak zszedł w końcu na dół . Przytuliłam więc się do mojej przyjaciółki łapiąc ją za nadgarstki. Dziewczyny przyrzekały dyskrecje. Jednak widziałam że ciężko im udawać że nic nie wiedzą szczególnie naszej zakręconej Delly.

-Hej pię...-zaciął się kiedy nas zobaczył-Co wy robicie ?

-Zimno nam-odpowiedziała Shailene.

-Mogę cię przytulić-zaproponował.

-Jasne!-krzyknęła ale ja nadepnęłam jej znacząco na stopę.-A wiesz co zostanę przy Lau. Tak naprawdę uważam że moja przyjaciółka oszukuje samą siebie próbując sobie wmówić że nic nie czuje do Theo. Dałabym się pokroić że jeśli zobaczyła by go z inną to chyba wydrapałaby jej oczy. Z pośród tłumu klubowiczów dostrzegłam Ross'a podążającego w naszym kierunku. Uśmiechnął się do mnie poprawiając swoje blond włosy.

-Moje śliczne-objął nas dwie śmiejąc się-Zimno wam ?

-Taaak-spojrzałam na niego, pewnie wyczytał 'Dziękuje'.

-Możesz się wtulić-powiedział.

-Jasne!-już chciałam puścić moją przyjaciółkę kiedy to teraz ona nadepnęła mi na stopę. Co ja poradzę? Uwielbiam przytulać Ross'a. Cała grupa zajęła się rozmową , widziałam jednak że blondyn nie jest taki jak zawsze. Żartował i rozmawiał z nami jak zawsze.. jednak jego oczy nie błyszczały jak zawsze, nie biła od niego taka sama radość jaką znałam. Był inny. Spojrzał na mnie i posmutniał. Już chciałam zapytać 'Chcesz o tym pogadać'? Kiedy nagle Dove wyrwała się z propozycją.

-Może byśmy skoczyli tam!

-Gdzie?-spytałam.

-No wiesz tam Jamie-puściła mu oczko.

-Ahaaa!!-chłopak się uśmiechnął-Wiecie jak chodziliśmy ze sobą do gimnazjum ja Chloe, Dove i Maia-zaczął-Bardzo często w weekendy czy na wakacje, jeździliśmy nad jezioro za miastem. Wiecie świeże powietrze ta cisza, gitary ognisko.-rozmarzył się.

-Jestem za.-odpowiedziałam i spojrzałam na moją przyjaciółkę.

-Ja też pod warunkiem że śpię z tobą-uśmiechnęła się do mnie.

Omówiliśmy w miarę szybko kto może jechać co należy spakować i o której widzimy się pod domem rodzinnym Lynch'ów. Theo jednak nie jest głupi.. zauważył rany Shailene kiedy całował ją w policzek.. wtedy akurat nie trzymałam jej nadgarstków. Postanowiłam że pozwolę im ze sobą porozmawiać . Każdy z nas poszedł w swoją stronę. Dziewczyny postanowił że pójdą poszwendać się po galeriach, z chłopakami nie mam za bardzo tematów, natomiast Ross został pomóc Jamie'mu w przygotowaniu klubu na dzisiejszy koncert, ponieważ Ansel jeden z ich głównych Dj ma bardzo ważny egzamin na studiach i musi zakuwać. Postanowiłam że również im pomogę, i nie zrobiłam tego z powodu mojego dobrego serca, chciałam porozmawiać z Ross'em bo wyraźnie dawał mi do zrozumienia że potrzebuję wsparcia. Klub bruneta był naprawdę bardzo duży. Z boku przy wejściu znajdował się wielki bar i schody na 1 piętro gdzie był 'gabinet' szefa Shades czyli Jamie'go. Dalej było widać ogromną scenę na której stało pełno instrumentów i sprzętu dla Ansel'a i Ryland'a. Ja i Ross zajęliśmy się głównie strojeniem instrumentów, natomiast Jamie i Chloe porządkowali bar i wcierali stoliki. Kiedy skończyliśmy pracę a brunet wyściskał mnie za pomoc wyszliśmy na zewnątrz. Szliśmy chwilę w milczeniu aż zobaczyliśmy całującą się parę. Ja tylko odwróciłam wzrok już z 20 metrów jak ich dostrzegłam żeby się nie rozryczeć.. potem leżałabym w domu i użalałabym się nad sobą że mnie to nie spotkało. Spojrzałam jednak na Ross'a, po jego policzkach spłynęły łzy. Chłopak momentalnie dosłownie się na mnie rzucił. Był wyższy ode mnie co najmniej o jakieś 30 parę centymetrów więc uklęknął i płacząc przytulał się do mnie.

-Nie mam z kim o tym porozmawiać.

-Już dobrze-przytuliłam go najmocniej jak umiałam-Wstań chodź usiądziemy przy fontannie.-zaproponowałam-Wszystko mi opowiesz. Znaleźliśmy miejsce w którym mogliśmy pobyć sami. Usiadłam obok chłopaka, jednak on po chwili przytulił mi się do piersi. Wiem brzmi to dość dziwnie , ale wiem że w ten sposób się uspokaja.. nie miałam więc do niego pretensji z resztą nie przeszkadzało mi to.

-To się stało wczoraj.. pojechałem do mojej dziewczyny.. nie widziałem się z nią 2 może 3 dni więc chciałem do niej pojechać.. upewnić ją że wszystko u mnie okay..wiesz.. przytulić i pocałować... -zaczął-Ale kiedy wszedłem do jej domu zastałem tam istny burdel.. -pokręcił głową-Najpierw myślałem że zrobili sobie imprezkę wiesz.. Jamie i reszta bandy..potem jednak doszedłem do wniosku że przecież pierwszy bym o niej wiedział. Zauważyłem w końcu kurtkę .. męską kurtkę która nie należała  do żadnego z moich kumpli.-powiedział-Poszedłem więc na górę bo usłyszałem jakieś dźwięki. Co byś pomyślała?

-Że to pewnie Courtney która uchlała się do granic nieprzytomności.-odpowiedziałam.

-Już chciałem otworzyć drzwi od jej sypialni kiedy usłyszałem głos jakiegoś faceta..-zamknął oczy-Kiedy wszedłem do środa zobaczyłem swoją pół nagą dziewczynę siedzącą na tym typie... wpadłem w furie... pobiłem go tak że chyba go zabiłem. W sumie sam nie wiem co mnie podkusiło żeby tak zareagować przecież wiem że przemoc to nie jest najlepsze rozwiązanie.. ale nie dałem rady na to patrzeć. .. kilka dni temu razem leżeliśmy w tym łóżku..

-Ross-przerwałam mu-Chciałabym wiedzieć jedno.. kochałeś ją?

-Sam nie wiem.. przecież kiedy kogoś kochasz wiesz to-zaczął-Zastanawiałem się wiele razy dlaczego jesteśmy parą, bardzo często się kłóciliśmy ale myślałem że tak jest w związku. Miałem nadzieję że to moja jedyna.. teraz już wiem że nie była tego warta..-chłopak pokręcił głową i puścił mnie-Boże dlaczego ja nie mogę być szczęśliwy.. dlaczego nie mogę mieć normalnej kochającej mnie dziewczyny?

-Wiesz..-zaczęłam-Kładąc się do łóżka.. bardzo często nie mogę zasnąć i mam wtedy natłok myśli. Najczęściej zastanawiam się dlaczego jestem sama i co takiego zrobiłam że omija mnie to szczęście. Potem jednak dochodzę do wniosku że jeśli nie jestem szczęśliwa to moja szczęście zbliża się ogromnymi krokami i nadejdzie w końcu.-odpowiadam-Czasem myślę że jednak może będę sama całe życie , potem znów myślę sobie że to przecież niemożliwe żeby człowiek nigdy nie zaznał jak to jest... potem kiedy znów mi przyjdzie do głowy co innego znów myślę że skończę jako stara panna której towarzystwa dotrzymują tylko tabuny kotów-Ross wsłuchiwał się w każde moje słowo bardzo dokładnie, miałam wreszcie poczucie że kogoś to obchodzi.-Ale wiesz co jest w tym wszystkim jednak piękne?-spytałam-że mimo planów które mamy i ambicji.. tak naprawdę nigdy nie wiesz co cię spotka, nie wiesz gdzie rzuci cię los, kim będziesz w przyszłości, jakich ludzi spotkasz na swojej drodze.-uśmiecham się-Weźmy mnie na przykład. Kilka dni temu miałam jedną najlepszą przyjaciółkę i Theo a dziś? Siedzę z Rossem Lynchem z popularnego zespołu R5 i zwierzam mu się z przemyśleń na temat życia i nie tylko i pocieszam go.-chłopak uśmiechnął się, pocałował mnie w policzek i przytulił się ponownie.

-Jesteś niesamowita-odpowiedział-Urocza, mądra, romantyczna i delikatna.. do tego przepiękna-zarumieniłam się-Twój chłopak będzie miał szczęście.

-Ty też jesteś niesamowity-odpowiadam-Czekaj na swoją księżniczkę jak ja na swojego księcia, może już nawet się znacie ale o tym nie wiesz?

-Miejmy nadzieję że otworzą mi się oczy-uśmiecha się-Ale pamiętaj masz sobie znaleźć chłopaka który będzie nosił cię na rękach a jak cię skrzywdzi to..

-To co?-przerywam mu śmiechem.

-Zawlokę jego pedalską dupę na 164, rozwalę łeb gaz rurką-Ross uspokoił się po rozmowie ze mną i pogodził się z tym co się stało. Tak ja mu mówiłam i z resztą jak on sam zauważył ona nie była go warta. Naprawdę zrobiło mi się go szkoda, gdybym to ja miała takiego faceta dziękowałabym za niego Bogu na kolanach. Jak może przespać się z innym tylko dlatego że twój chłopak nie jest gotowy na seks? Żyjemy w naprawdę dziwnych czasach, ludzie zapominają o podstawowych wartościach życiowych i stają się coraz bardziej źli.. a szatan tylko się uśmiecha szykując kolejne miejsce w piekle. Ludzie w moim wieku, między 19 a 20 rokiem życia są naprawdę bardzo dziwni. Zwłaszcza chłopcy, są aroganccy a swoje dziewczyny traktują jak dmuchane lalki które trzeba 'zaliczyć' i wyrzucić do szafki. Czy nie mam racji? Chciałabym położyć się do łóżka zasnąć i obudzić się w latach 60 gdzie wszystko było inaczej. Gdy pierwsze randki polegały na spędzaniu ze sobą czasu, pocałunku i uśmiechach, a nie tak jak teraz na kolanach przed penisem chłopaka. Jestem zmęczona tym ciągłym czekaniem, czekaniem w kolejce mając nadzieję że znajdę to czego szukam. Z myśli wyrwał mnie Ross który powiedział że powinniśmy pójść spakować parę rzeczy które chcemy ze sobą zabrać, jeśli mamy zamiar wyskoczyć na ten cały biwak. Tak też zrobiliśmy, chłopak odprowadził mnie do domu a sam poszedł do siebie. Weszłam do środa i zastałam w kuchni mamę, zdziwiłam się że tak szybko wróciła z pracy, pierwsze pytanie jakie mi zadała to oczywiście kim był ten blondyn do którego się tuliłam. Wymieniłyśmy kilka zdań a potem powędrowałam schodami na górę do mojego pokoju. Zastałam tam moją przyjaciółkę która już mnie spakowała. Zdziwiło mnie to bardzo, ale pomyślałam że może chciała mnie w ten sposób jakoś wynagrodzić mi tą całą sytuację. Dziewczyna siedziała w pokoju z moją siostrą Vanessą. Poprosiłam ją by wyszła bo chciałam porozmawiać z przyjaciółką w 4 oczy.

-Jak zareagował?

-Rozpłakał się-odpowiedziała-Zwyzywał mnie od idiotek potem padł na kolana przytulał się do mnie i wrzeszcząc że chcę go zostawić..

-Tylko tyle?-spytałam-Myślałam że znów będzie cię błagał żebyś była jego.. że znów będzie ci mówił jak bardzo cię kocha..

-Miałam taką nadzieję..-westchnęła-Za bardzo go odtrącałam.. teraz kiedy chciałabym go jak nikogo innego na świecie on chyba już przestał czuć to samo.

-Jestem pewna że wcale tak nie jest..-pokręciłam głową, usiadłam obok przyjaciółki i przytuliłam ją do siebie-Porozmawiaj z nim dzisiaj na poważnie.. on cię kocha.. a ty?

-Przecież wiesz że kocham go bardzo.-odpowiedziała-Dopiero kiedy próbowałam popełnić samobójstwo zrozumiałam że tak naprawdę stchórzyłam. Umierać jest łatwo żyć jest ciężko. Bardzo chce z nim być.. podcinając sobie żyły nie myślałam jak bardzo mogę was skrzywdzić.. zwłaszcza ciebie i jego. Nie chciałam drążyć dalej tego bolesnego tematu. Zeszłam z walizką na dół,pożegnać się z rodzicami.Stałam w kuchni i czekałam na nich,z lekkim pod denerwowaniem.W końcu przyszli i mocno mnie wyściskali.Wyszłam z domu kierując się prosto pod dom Rossa. Niestety po drodze razem z Shailene wpadłam na Courtney .Stała niedaleko domu Ross'a z jakimiś dwoma facetami. Wiem,że nie ładnie jest podsłuchiwać,ale po prostu musiałam.Nie słyszałyśmy ich za dobrze,więc podeszłyśmy bliżej i byłyśmy świadkami dość dziwnej sytuacji.

-Powiedz mu prawdę-powiedział jeden z nich i szarpnął dziewczynę.

-Nie mogę co on sobie pomyśli?-spytała-Ty skurwielu jak mogłeś wkręcić się w interesy z takimi ludźmi?!-popchnęła drugiego chłopaka a ten aż się przewrócił.Z daleka było słychać coś w rodzaju syreny policyjnej.

-Chodźcie stąd-powiedział ten który szarpał byłą Ross'a-jak nas złapią mamy przejebane.-Zupełnie nie wiedziałam o co chodziło. Moja przyjaciółka z resztą też. Postanowiłyśmy nie zawracać sobie jednak tym głowy. Kiedy doszłyśmy do domu chłopaka każdy już wiedział z kim będzie jechał. Najpierw miałam jechać z Jamie'm i dziewczynami ale Ross uparł się żebym jechała z nim więc trochę się pozmieniało. Szkoda tylko że Chloe nie pojechała, mówiła że bardzo źle się czuje. Oprócz mnie i Ross'a w jego aucie była również moja przyjaciółka i Theo . Blondyn przez całą drogę kłócił się ze mną o to że nie chcę słuchać swoich utworów bo dziwnie się czuję. Ja jednak uwielbiam jego głos, musiałam więc robić mu na złość. Podróż mimo iż dość krótka nie była przyjemna. Mam chorobę lokomocyjną , Ross zatrzymywał się co chwila bo wymiotowałam. Kiedy dojeżdżaliśmy do Chamberline , zauważyłam obok stacji aptekę.

-Ross zatrzymaj się.

-Co znowu?-spytał.

-Nie wyjdę do apteki-powiedziałam pokazując na budynek przy stacji.Chłopak zjechał na pobocze,i zatrzymał auto.Wysiadłam z samochodu a chłopak razem ze mną.-Daj spokój pójdę sama.

-Nie zostawię cię-powiedział i złapał mnie pod rękę.-weszliśmy do środka.Za ladą stał starszy mężczyzna w okularach i obsługiwał jedną z klientek,która nie mogła zdecydować się jakie chce witaminy więc trochę sobie postałam.Wreszcie przyszła moja kolej.

-Paczkę tych tabletek-powiedziałam pokazując mu receptę.

-Przykro mi ale recepta na ten miesiąc jest już po terminie.-odezwał się.

-Błagam pana-powiedziałam-Wymiotuję co 15 minut.

-Musimy zadzwonić do pani lekarza-powiedział.

-Nie mam tyle czasu!-krzyknęłam.

-Przykro mi ale..

-Niech pan na nią spojrzy ona aż mdleje!-krzyknął Ross który dalej mnie podtrzymywał.

-Nie mogę.

-Kurwa psia twoja mać!-chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu.Kiedy odpalił znowu zrobiło mi się nie dobrze.-Wytrzymaj.

-Ross ja już nie mogę-chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do auta. Moi przyjaciele byli przerażeni moim stanem.

-Hej tu za rogiem jest szpital-powiedzieli razem Ross i Shai-Jedziemy dadzą ci jakieś zastrzyki.

-Dlatego was kocham.-blondyn przyłożył mi rękę do czoła.-Masz gorączkę.-W szpitalu dali mi zastrzyk przeciw wymiotom,i na uspokojenie bo ostro panikowałam.Reszta podróży minęła mi w spokoju i nim się obejrzałam czułam się dobrze.Byliśmy na miejscu.Wysiadłam z samochodu i wyjęłam z bagażnika moją walizkę. Nim zdążyłam się rozejrzeć zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz numer był zastrzeżony odebrałam i nie zdążyłam nic powiedzieć tylko usłyszłam: "Dziwne..jesteś jeszcze głupsza niż ten cały Ross ,nie powinnaś była zostawiać Chloe samej..nie zobaczysz jej już więcej".
********************************************************
Hej wszystkim.. nie zadowoliły mnie te 2 komentarze.. ale co prawda były 106 wyświetlenia więc postanowiłam dodać rozdział. Kochani proszę jeśli ktoś ma wattpad czytajcie mnie tam ! :) Pozdrawiam !

niedziela, 29 listopada 2015

'Living Kills'

*Laura*

Z rozpaczy zasnęłam Rossowi na kolanach. Chłopak obudził mnie kiedy lekarz wyszedł z sali. Na mnie tylko spojrzał morderczym wzrokiem chcąc dać mi jasno do zrozumienia iż nie życzy sobie tego bym wrzeszczała. Oparłam się więc pokusie. Blondyn poprosił grzecznie lekarza o udzielenie nam informacji. Shailene została przewieziona na oddział obserwacyjny. Dosłownie uratowałam jej życie a lekarze nie mieli wątpliwości iż była to próba samobójcza. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć . Kiedy pozwolono mi do niej wejść nie chciałam. Poszłam na sam dach budynku, sama. Chciałam pomyśleć o tym wszystkim . Spojrzałam w górę na rozgwieżdżone niebo i napisałam do mamy o tym co się stało. Traktuję moją przyjaciółkę jak siostrę i do naszej 18 to ona była z nią odpowiedzialna, bo Shay nie ma rodziców. Zapewne niedługo razem z moją siostrą Vanessą i ojcem tu przyjadą. Zaczęłam się zastanawiać co mogło ją skłonić do tak nienormalnego i głupiego czynu. Przecież mogłam ją stracić! Co ona ukrywa?! Przecież jeśli nie wiem co się stało i co ją tak wewnętrznie gnębi nie będę potrafiła my pomóc. Fakt.. ona jest tajemnicza czasami jej nie poznaję. Bywają dni że gdzieś znika, a potem wraca głodna i brudna nie odzywając się do nikogo.. po czasie wraca do normalności. Pierwsze co przyszło mi na myśl to to że może pomiędzy nią a Theo rozwinęła się rozmowa na temat ich związku. Oni oboje się kochają to widać .. nie rozumiem więc dlaczego cierpią będąc osobno skoro mogliby najzwyczajniej w świecie do siebie wrócić. Zadzwoniłam więc do chłopaka próbując ukryć rozpacz. Nie chciałam żeby się dowiedział co się stało.. nie wyobrażam sobie jego reakcji na słowa 'Shailene jest w szpitalu, próbowała się zabić'. Odebrał po kilku sygnałach. Nie dziwię się jednak była 2 w nocy.

-Cześć-powiedziałam zagryzając wargi.

-Laur?-ziewnął-Co się stało?

-Chciałam cię o coś zapytać.-przełykam ślinę.

-Boże..-wzdycha-Skarbie jest druga w nocy.

-Wiem ale to bardzo ważne.

-Okay.-odpowiedział wzdychając.

-Czy ty i Shay byliście dzisiaj ze sobą cały dzień?-spytałam.

-Cały to może nie ale kilka godzin-odpowiedział-Dlaczego pytasz?

-O czym rozmawialiście?-spytałam znów.

-W sumie to o niczym-odpowiedział-Chciałem.. wiesz... jakoś jej powiedzieć że ją kocham, że nigdy nie przestałem... miałem nadzieję że do siebie wrócimy.-westchnął-Ugryzłem się jednak w język.

-Dobra dziękuje.

-Co się s ..-rozłączyłam się nim Theo zaczął mnie męczyć. Zamyśliłam się znów i po chwili poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Czując te silne ramiona nie miałam wątpliwości że to Ross. Chłopak dał mi buziaka w policzek co bardzo mnie zdziwiło i przytulił mnie mocniej. Chwilę tak staliśmy, aż w końcu postanowiła się do niego odwrócić i przytuliłam go mocno, przeprosiłam go za swoje zachowanie. Postanowiłam jednak pójść do przyjaciółki. Moja swego rodzaju miłość do niej przejęła nade mną górę i poszliśmy do niej razem z Rossem. Chłopak został w poczekalni ja natomiast weszłam do sali w której leżała moja przyjaciółka. Lekarze mówili że podali jej morfinę by jej tak nie bolało i przez to zasnęła. Była podłączona do tlenu i do kroplówki. Usiadłam obok niej i złapałam ją za rękę. Spojrzałam na jej twarz. Była spokojna. Nadgarstki miała owinięte w bandaże.  Przytuliłam się do niej i pocałowałam ją w czoło. Patrząc na nią postanowiłam do niej mówić.

-Wiesz..-zaczęłam-W mojej głowie wiele razy cofałam czas i zatrzymywałam się na momencie naszego poznania. Pozwalałam aby historia zaczynała się raz jeszcze, aby trwała we mnie po raz kolejny, jednak teraz z innym zakończeniem. Przeżywałam na nowo każde spojrzenie, każdy dotyk czy rozmowę. Uczyłam się od początku Ciebie i miłości do Twojej osoby. Ja żyłam nami kiedy cię nie było,  tak bardzo tęskniłam za Twoim ciepłem, za Twoją obecnością. Potrzebuję  Ciebie  w każdej chwili mojego życia. Nie byłam, nie jestem i nie będę gotowa na ostateczne pożegnanie się z tobą . Moja miłość nie ustanie, ja nadal potrzebuję Twojej obecności. I chociaż wiem że teraz mnie nie słyszysz mam nadzieję że w głębi serca czujesz jak bardzo cię kocham. Wiem, że jesteś kimś kto byłby dla mnie zawsze. Położyłam się obok niej i poczułam jak spływają mi łzy. Czując jej obecność i wiedząc że jest bezpieczna na chwilę się zdrzemnęłam. Drzwi sali otworzyły się delikatnie i zauważyłam w nich Ross'a. Chłopak usiadł na krześle obok łóżka Shailene.

-Myślisz że z nią lepiej?

-Tak-odpowiedziałam przytulając ją-Czuję to.

-Hej.. -zaczął-Mogłabyś mi wytłumaczyć dlaczego aż tak zależy ci by mieć faceta? To nie jest najważniejsze w życiu.

-Ja.. ja nie wiem.. -skłamałam.

-Przestań-odpowiedział-Widać że nie mówisz prawdy.

-Wyobraź sobie.. że wracasz do domu.. -zaczęłam-Kładziesz się do pustego łóżka. Nie liczysz się dla nikogo , nikt o tobie nie myśli nikt się o ciebie nie troszczy. Siadasz na kanapie i nie masz do kogo się przytulić. Nie masz z kim porozmawiać o swoich problemach.. jesteś zupełnie pusty i czujesz że tracisz umysł. Z tego można zwariować Ross. Ty nie wiesz jak to jest. Jesteś czuły, troskliwy , delikatny i romantyczny.. do tego jesteś sławnym rockman'em , surferem i motocyklistą.. nie mówiąc już jaki jesteś przystojny i dobrze zbudowany. Nigdy nie będziesz miał problemów ze znalezieniem sobie dziewczyny.

-Marzysz o tym żeby się zakochać ..-zauważył.

-Zakochując się podejmujesz ryzyko-zaczęłam-Ryzyko zranienia siebie, zranienia tej drugiej osoby, niedotrzymania obietnic, zaniechania planów albo po prostu niedotrwania do happy endu. Jednak każda chwila, która sprawia, że człowiek jest szczęśliwszy niż był poprzedniego dnia jest warta zaryzykowania.-stwierdziłam- Nic innego tylko miłość daje tyle emocji, tyle przeżyć i wspaniałych chwil. Zrezygnować z tego, bo może nadejść cierpienie? Nie.... To duży błąd! Nawet jeżeli będzie bolało to ten ból po czasie okaże się niczym w porównaniu do radości jaka wypełniała nasze serce kiedy poznawaliśmy czym jest miłość.. i tak marzę o tym by tak zaryzykować Ross. Poczułam jak moja przyjaciółka ściska moją dłoń. Spojrzałam na nią a ta powoli zaczęła otwierać oczy. Spojrzała na mnie i orientując się że nie umarła odwróciła głowę w przeciwną stronę. Mój przyjaciel wyczytał z moich oczu że chce by wyszedł. Zostawił nas same. Powinnam być na nią wściekła jednak nie potrafiłam.

-Ja..-położyłam jej dłoń na policzku i lekko ją cmoknęłam-Laura.. wybacz mi..

-Powinnam się na ciebie wściec..-stwierdziłam-Co ci strzeliło do głowy? Zbyt mało ci poświęciłam? Za bardzo ja i Theo cię kochamy? -dziewczynie zrobiło się głupio.-Powiedz mi co ty ukrywasz...

-Nie potrafię.. znienawidziłabyś mnie-odpowiedziała-Od razu próbowałabyś mnie od siebie odsunąć.

-Odsunąć cię ?-nie wierzyłam w to co słyszę-Kocham cię. Zwariowałaś?

-Nie-odpowiedziała-Ja po prostu żałuję że nie potrafię tego odwzajemnić rozumiesz?

-Jak to?-spytałam-Nie chodzi mi o taką miłość!-prychnęłam-Kocham cię bardziej niż siebie samą, kocham cię nawet bardziej niż Vanesse.. a ty ?..

-Nigdy nie umiałam kochać.-wyznała= Pomimo ogromu tego uczucia w moim sercu, ja wcale nie umiałam kochać. Zawsze robiłam coś źle rozumiesz?-spytała- Źle patrzyłam, źle interpretowałam, źle mówiłam, albo po prostu nie mówiłam nic. Byłam zbyt słaba, tak jakby wybrakowana, ponieważ w pewnym momencie poczułam, że zabrakło we mnie czegoś czego potrzebuje człowiek, aby kochać dobrze, aby robić to całym sobą.-westchnęła dotykając nadgarstków- A ja? Ja miałam swój świat, w którym wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż w Twoim świecie, a tego nie dało się połączyć.

-A co z Theo?-spytałam

-Byliśmy jak dwie osobne planety które tylko zbliżały się do siebie, ale nie umiały się zetknąć.-odpowiedziała-Ja miałam w sobie zbyt mało sił, aby miłością przezwyciężyć wszystkie przeciwności. Nie podołałam, dobrze to wiem.-przyznała. Zawiodłam Ciebie i jego, ale najbardziej zawiodłam siebie, bo przecież wtedy tkwiłam w przekonaniu, że wszystko robię dobrze, że darzę was moim uczuciem najlepiej jak potrafię. Teraz wiem, że tak nie było i gdybym mogła cofnąć czas to wszystko wyglądałoby zupełne inaczej.

-Mam przez to rozumieć że mnie nie kochasz?-spytałam.

-Nie wiem Laura..-westchnęła-Ja się boję do ciebie przywiązać , bo wiem że kiedyś dowiesz się prawdy a wtedy już nie będę miała szans nawet na to byś mi wybaczyła.

-Wybaczę ci wszystko-zapewniam-I Theo również przecież on cię kocha.

-Więc dlaczego go przy mnie nie ma?

-Nie powiedziałam mu o tym wypadku.. nawet nie wyobrażam sobie jego reakcji na wieść że próbowałaś się zabić.

-Mogłabyś się przybliżyć chce się przytulić.-powiedziała. Spojrzałam na nią i widząc smutek na jej twarzy , usiadłam obok niej i przytuliłam ją. Shailene rozpłakała się i znów mnie przepraszała. Ja naprawdę ją kocham nie tak jak dziewczyna kocha swojego chłopaka,oczywiście że nie.. jednak wiem że nie potrafiłabym bez niej żyć. Dziewczyna po chwili zasnęła. Łatwo było Cię pokochać-pomyślałam-Wystarczyło zajrzeć w Twoje oczy, i upić się Twoim śmiechem. Zobaczyłam w Tobie swoje schronienie, od samego początku wiedziałam, że potrzebuje tylko Ciebie, mojej przyjaciółki nikogo więcej. Jednak nie tak łatwo jest Cię kochać. Nie wtedy kiedy znikasz, kiedy wymykasz się żeby za chwilę znów wrócić. Sprzeczne sygnały, milczenie, nieobecność. Nigdy nie było mi łatwo. Od początku byłaś tą cholerną zagadką, którą chciałam rozwiązać, byłaś tajemnicą, którą chciałam poznać i zachować tylko dla siebie. Ale Ty ciągle mi to uniemożliwiasz, wbijasz noże w moje serce i robisz wszystko aby uświadomić mi, że moja miłość wcale nie jest ważna. Od pierwszej chwili byłaś najtrudniejszym człowiekiem jakiego poznałam i może dlatego pokochałam właśnie Ciebie. Dlatego to ty jesteś moją przyjaciółką. Nie ma drugiej osoby takiej jak Ty, już nigdy nie będzie i mimo wszystkich tych trudności już zawsze będę kochać tylko Ciebie.. Zamknęłam oczy żeby jeszcze z nią poleżeć. Wiem brzmi to tak jakbym kochała ją właśnie w ten sposób jednak wcale tak nie jest. Chciałabym jej pomóc jednak nie wiem jak..i dopóki ona będzie milczeć nie będę wiedziała jak...

Obudziłam się rano tuż przy łóżku Shailene. Dziewczyna już nie spała. Przetarłam moje zmęczone i zaspane oczy i właśnie dotarło do mnie co się wydarzyło zeszłego dnia. Podniosłam się, ziewnęłam i usłyszałam jak burczy mi w brzuchu. Spojrzałam na moją przyjaciółkę i przytuliłam się do niej.

-Jak się czujesz?-jak zwykle się martwiłam.

-Już lepiej dziękuje.

-Gdzie jest Ross?-spytałam bo akurat przypomniało mi się że był tu ze mną.

-Poszedł rano do domu , był strasznie zmęczony.

-Wiadomo już coś w twojej sprawie?-przeciągnęłam się-Kiedy cię wypuszczą ?

-Nic nie wiem ale powinniśmy się czegoś dowiedzieć tak o 9.-wyjaśniła.

-A która jest ?

-Jest 8.30-odpowiedziała. Poszłam do szpitalnej łazienki troszeczkę się ogarnąć i przypomniało mi się że nie napisałam Vanessie by poszukała Myszki (naszego wspólnego kota którego 'znalazłam' przy Shay wtedy w boże narodzenie). Strasznie się martwię kiedy ona nie wraca na noc do domu. Przywiązałam się do niej. Stanęłam przed lusterkiem i upięłam sobie włosy w kok. Przemyłam potem twarz i nałożyłam delikatny makijaż. Kiedy skończyłam się ogarniać wróciłam na salę i sprawdziłam mój wrzeszczący dosłownie telefon. 30 nieodebranych od Theoś ♥ i 14 sms'ów . 'Boże on urwie mi łeb'-pomyślałam.

-Ten telefon wibruje już od 4 rano!-krzyknęła moja przyjaciółka-Pewnie to ten cały Ross .

-To akurat Theo.-spoglądam na nią morderczym wzrokiem.

-Proszę nie mów mu.-przewróciła oczami.

-Zawrzyjmy układ.

-Okay.-przystała.

-Obiecaj mi że nigdy więcej nie będziesz nigdzie znikać.-zażądałam-I nigdy więcej nie popełnisz takiej głupoty okay ?!-krzyknęłam.

-Dobrze..-powiedziała.-Teraz to jej telefon zaczął dzwonić.-Theo.-dziewczyna zawahała się chwilę .. jednak w ostateczności odebrała. Hej.. Ja.. dobrze.. em.. jesteśmy w galerii .. nie !.. no wiesz zakupy te sprawy.. okay.. dzisiaj?... koniecznie... postaram się.. do zobaczenia.

-Czego chciał ?

-Czy bym się z nim nie przeszła.-wzdycha-Zaproponował wieczór.

-Romantycznie..-rozmarzyłam się.

-Romantycznie?!-krzyknęła-Jakbyś nie zauważyła jestem przykuta do łóżka.

-Jakbyś nie zauważyła właśnie wszedł tu twój lekarz-dziewczyna zarumieniła się . Lekarz ją przebadał i stwierdził że nic jej nie jest. Straciła niewiele krwi co dobrze wróży i postanowili ją już wypuścić. Ponieważ moja siostra na co dzień kończy studia a jest jedyną bliską mi osobą z autem,postanowiłam napisać do przyjaciela Ross'a Jamie'go czy by nas nie podrzucił. Po chwili odpisał 'Oczywiście nie ma problemu! Jasne możesz liczyć na dyskrecję , jeśli ci to nie przeszkadza będzie ze mną jeszcze Chloe' 'Chloe? Uwielbiam ją ♥ potem pójdziemy do Shades? Stęskniłam się trochę za Dove' 'Jasne'

Postanowiłam pomóc Shailene doprowadzić się do normalnego stanu. Naprawdę nie wiem jak ona się pokaże mojemu przyjacielowi na oczy.. mieszkamy w Los.Angeles i jest środek lipca więc nie będzie ona mogła założyć długiej bluzki. Trudno jakoś będzie musiała się z tym uporać. Temat Theo dla mojej przyjaciółki jest tak samo drażniący jak dla mnie temat miłości. Boli gdy o tym rozmawiam i nie mam zamiaru znów jej o to wypytywać skoro wiem jak to jest.. Myślę że nie powinniśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic ale skoro ona nie ufa mi w pełni to rozumiem to. Ciężko jest komuś zaufać tak szczerze. Może ktoś kiedyś bardzo ją skrzywdził i ona teraz boi się zaryzykować ? Mam co do niej różne przemyślenia. Niektóre z nich są całkiem debilne.. czasem myślę że jest morderczynią która uciekła z więzienia, czasem myślę że może jest tajną agentką która udaje moją przyjaciółkę by odkryć mój talent aktorski. Sama nie wiem . To trudne. Postanowiłam jednak że dam jej spokój. Koniec z błaganiem. Jeśli będzie gotowa sam mi powie co ją tak dręczy.

*Ross*

Wróciłem do domu nad ranem. Od razu poszedłem do swojego pokoju i zmęczony zasnąłem.Obudziłem się następnego dnia jakoś przed 9. Poczułem się głodny więc wziąłem szybki prysznic, rozczesałem moje włosy, ubrałem się i zszedłem na dół by coś zjeść. W kuchni zastałem moją siostrę i Ellingtona robiących naleśniki.

-Hej-powiedzieli razem.

-Cześć-poczułem się tak jakby moja głowa ważyła z 10kg.

-Możesz nam łaskawie powiedzieć gdzie wczoraj byłeś ?-spytała moja siostra przewracając naleśniki na patelni. Usiadłem obok mojego przyjaciela i oparłem głowę na dłoniach.

-Ta twoja Courtney odchodziła od zmysłów-brunet przewrócił oczami-Nie odbierałeś komórki.

-Chyba zostawiłem ją w domu.-przypomniałem sobie.

-Nie zmieniaj tematu-Zażądała moja siostra nakładając mi śniadanie.

-Byłem.. u Ansela-skłamałem-Trochę wypiliśmy nic wielkiego.

-Wiesz co ?-spytała-Nie zasługujesz na moje naleśniki-zaśmiała się. Zjadłem w pośpiechu i wysłałem Laurze sms'a by upewnić się czy wszystko okay. Nie odpisała. Ubrałem więc moje czarne converse i postanowiłem że pojadę do Courtney bo chyba by mnie zabiła gdybym nie dał znaku życia. Wszedłem do garażu i odpaliłem mój motocykl. Moja dziewczyna mieszkała bardzo daleko ode mnie. Wiele razy na to narzekała i dosłownie żądała żebyśmy razem zamieszkali. Ja jednak nie jestem na to gotowy. I jest jeszcze druga rzecz jesteśmy razem dopiero pół roku i wiem że się jeszcze nie kochamy. Bo kiedy kogoś kochasz, wiesz to. Ja z dnia na dzień czuje się jak jej własność. I strasznie mnie to irytuję. Po 15 minutach dotarłem na miejsce. Jej dom był o dziwo zamknięty, pomyślałem więc że brunetka jeszcze śpi. Ponieważ miałem klucze pozwoliłem sobie wejść. Zdziwiło mnie bardzo to co zobaczyłem. W kuchni i salonie dosłownie był syf. Papierosy walały się po całym blacie kuchennym a butelki po wódce, piwach i tequilli porozrzucane były dosłownie wszędzie. Mój wzrok przyciągnęła jednak najbardziej męska kurtka. Nie stało by się tak gdybym ją znał. Żaden jednak z moich kumpli by się w nią nie ubrał. Każdy z nas zawsze nosi męską ramoneskę. Ponieważ słuchamy rock'a a poza tym cała nasza paczka kocha motocykle. Ja tylko od czasu do czasu zakładam mundur bo szkolę się na pilota, latanie to moja pasja. Usłyszałem coś na górze. Pomyślałem że to pewnie Courtney. Udałem się więc schodami na górę. Jednak zanim złapałem za klamkę od jej sypialni usłyszałem męski głos. 'Jesteś przepiękna' potem głos mojej dziewczyny 'a ty jesteś boski, ten blondasek mi nie nie dogadzał w ogóle się nie bzykaliśmy' . Uchyliłem cicho drzwi i zobaczyłem moją dziewczynę prawie nagą, siedzącą na jakimś typie. Odchyliłem drzwi i stanąłem przed nią jak gdyby nigdy nic. Minęła chwila zanim zorientowała się że na nich patrzę. Dziewczyna zeskoczyła dosłownie z niego jak oparzona.

-Ross.. ja.. -jąkała się-To nie tak jak myślisz ja.. ci wytłumaczę!-panikowała-To jest mój kuzyn i on..

-Zabije cię-rzuciłem się o dziwo na nią a nie na tego jej kochanka. Facet w ostatniej chwili mnie powstrzymał. Jego dotyk podziałał na mnie tak jakby ktoś nagle rzucił we mnie ogniem lub oblał mnie zimną wodą. Odwróciłem się podniosłem faceta i rzuciłem go o łóżko tak mocno że aż pękło. Uderzyłem go kilka razy w twarz. Courtney tylko stała przy oknie bojąc się że z nią zrobię to samo. Podszedłem do niej.. i byłem pewien że nie uderzyłbym kobiety.. ona jednak już nią dla mnie nie była. Spojrzałem na nią ze łzami w oczach. Podniosłem dłoń.. nie dałem rady nie potrafiłem jej uderzyć.

-Jesteś zwykłą kurwą-powiedziałem to patrząc jej w oczy. Miałem nadzieję że zabolało ją to gorzej niż strzał w policzek. Usiadłem na swój pojazd i chciałem opanować emocje. Wiedziałem że może to się dla mnie źle skończyć. Jechałem więc powoli. Dotarłem do baru.. usiadłem przy blacie i od razu poprosiłem o kieliszek. Wypiłem naraz około 6. Po chwili przysiadł się do mnie chłopak. Może nawet był niewiele starszy ode mnie. Dobrze zbudowany wręcz za dobrze z lekkim zarostem na twarzy. Kiedy przyjrzałem mu się bliżej zorientowałem się że to przyjaciel Laury.

-Theo?-spytałem.

-Ross..-przybił mi piątkę-Co tu robisz?-wzdycham.

-Właściwie to sam nie wiem.-odpowiedziałem łykając kolejnego kieliszka-Jak ja teraz wrócę do domu?.. dziewczyna mnie zdradza..

-Przykro mi..-poklepał mnie po plecach-To tylko oznaka że nie była ciebie warta stary...nie warto się upić.. coś o tym wiem... lepiej chodź odwiozę cię do domu.

-A ty co tutaj robisz?-spytałem.

-Ja tylko wpadłem zapytać czy nie potrzebują tu do pracy.

-Mój przyjaciel ma klub!-krzyknąłem-Potrzebują tam kogoś kto pomagał by robić drinki.

-Przyjmę każdą pracę-uśmiechnął się.

-W takim razie .. umiesz prowadzić harley'a ?

-Nigdy nie próbowałem ale wypiłeś więc zaryzykuję-odpowiedział.

-Pojedziemy zaraz do niego i zapytamy co i jak.-zaproponowałem-Znam go odkąd byłem zarodkiem więc uwierz mi to spoko ziomek.

-Dziękuje ci-powiedział-Głupio mi już było pożyczać od rodziców na studia, muszę się wziąć za jakąkolwiek pracę.

******************
Cześć wam !
Zacznę tak.. widzę że nikogo już tutaj nie ma a szkoda :/ Jeżeli nie będzie pod tym postem nawet tych 10 komentarzy to chyba zacznę pisać tylko na wattpadzie.. wcześniej miałam tutaj ponad 300 wyświetleń do jednego rozdziału a teraz ? 10 albo 12 .. może ja robię coś nie tak ? Chodzi o to że rzadko tutaj coś piszę czy co ? Bo to naprawdę smutne :/ Myślałam że ta historia was zaciekawi bo będzie dużo się działo, fakt ten blog będzie wymieszany z tym moim starym ale myślę że będzie to naprawdę zajebiste opowiadanie i że będę miała takie statystki jak na hurtbylife.blogspot.com Także zostawiam ten blog dla was! Pokażcie mi że chcecie mnie czytać a obiecuję że postaram się pisać może krótsze rozdziały ale często ! Dziękuje wam !

sobota, 21 listopada 2015

UWAGA WAŻNE PYTANIE!

Chciałam się dowiedzieć ile osób czytających mój blog ma wattpad, zamierzam to tam kontynuować całą tę historię . Chciałam kopiować rozdziały też tutaj ale potem one są właśnie na takich białych paskach jak w rozdziale niżej ;/ Daję więc z boku taką sondę można powiedzieć .. głosujcie ! To dla mnie bardzo ważne zależą od tego losy bloga ! PS: Na wattpadzie pojawił się nowy rozdział !
Miłego dnia :) Głosujcie to naprawdę ważne !!

poniedziałek, 16 listopada 2015

'I've never been... where they are'

*Laura*
-Ostatniego buziaka !-Krzyknęła Courtney kiedy nasz autobus ze zgrzytem opon zatrzymał się na przystanku. Ross chyba wciąż nie dowierzał swojemu 'szczęściu'. Dziewczyny roześmiała się tylko i cmoknęła blondyna w policzek. Ross już ruszył w stronę drzwi kiedy ta nagle chwyciła go za rękę jakby próbując zatrzymać go przy sobie.
-Już dosyć tych czułości-burknęłam sama z siebie patrząc również na minę zdenerwowanego kierowcy. W końcu usiadł obok mnie i posłał mi mordercze spojrzenie.
-Co?!-warknęłam.
-Nic zupełnie nic Laura.-odpowiedział wyrazie zdenerwowany.
-O co ci chodzi?
-MNIE ?-spytał-O co tobie chodzi ?
-Och zupełnie o nic.-przewracam oczami-Może o to żebyś się z nią nie mizdrzył na moich oczach? Bo czuję się wtedy jakby mi ktoś wyrwał serce ?
-Przesadzasz.
-Wcale nie.
-Tak.
-Nie!-sprzeczamy się.
-Owszem tak.
-Jezu Ross!-wrzasnęłam na cały autobus-Ty nie wiesz jak to jest !
-Jak to jest co..?
-Prawie od 20 lat nie wiedzieć co to znaczy miłość.-odpowiadam.
-Przesadzasz.
-Nie nie przesadzam!-wrzasnęłam-Bo to boli gorzej niż wszystko inne na świecie dupku!-wstałam i przesiadłam się na inne miejsce. Do oczu napłynęły mi łzy. Odwróciłam głowę do szyby, po chwili poczułam że chłopak znów się do mnie przysiadł. Położył mi rękę na ramieniu którą natychmiast zrzuciłam.
-Jeszcze go spotkasz.
-Jasne!-uśmiechnęłam się-Co z tego że on nie istnieje spotkam go pewnie.!
-Skąd t..
-WIĘC GDZIE TERAZ JEST CO?-wtedy już naprawdę puściły mi nerwy-Gdzie ?! Co robi?! Dlaczego nie ma go przy mnie?!
-Bo.. no..
-Właśnie...-łza spłynęła mi po policzku.
-To że ty nie masz faceta nie znaczy że ja nie mogę się przy tobie obściskiwać z moją dziewczyną.-autobus stanął.
-Wiesz co jesteś skończonym dupkiem!-wrzasnęłam. Wstałam i krzycząc na niego by pojechał sobie do domu sam,  wysiadłam na najbliższym przystanku i postanowiłam że się przejdę . Włóczyłam się bezsensownie po mieście aż zadzwonił mi telefon. Nie znałam tego numeru więc chwilę zawahałam się by go odebrać , odebrałam jednak.

-Halo?


-Hej , tutaj Ansel.


-O, hej coś się stało ?-zapytałam zdziwiona jego telefonem.


-Odwróć się-poprosił. Zrobiłam to o co mnie prosił, i po chwili dostrzegłam bruneta tuż za moimi plecami. Uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam iść w jego kierunku, chłopak miał podobny styl ubierania do Ross'a. Wszyscy jego znajomi są tacy fajni, i wszyscy zajęci... 


-Hej przystojniaczku-musiałam stanąć na palcach by go przytulić.


-Hej śliczna, co tu robisz?-zapytał odwzajemniając uścisk.


-Znamy się dzień, dwa.. ale czy mogę ci ufać?


-Jasne pamiętaj DJ. Ansolo psycholog zawsze do usług .-chłopak uśmiechnął się szeroko, po czym ja również.


-Pokłóciłam się z Rossem.-powiedziałam-Jeśli chcesz wiedzieć o co to o miłość dosłownie.


-Coś więcej ?


-Jechaliśmy autobusem.. znaczy wcześniej staliśmy na przystanku Courtney się tak do niego kleiła że myślałam że się nie odklei rozumiesz ? A wiesz że jestem sama prawda?-chłopak pokiwał głową-To naprawdę okropne uczucie wiedzieć że się nikogo nie ma... naprawdę. No bo ja..czasem mam wrażenie że ze mną coś nie tak. Niedługo skończę 20 lat a nigdy dotąd nawet nie rozmawiałam z chłopakami. To naprawdę śmieszne przytulić się do chłopaka po raz pierwszy w wieku 20 lat. 


-Nie rozumiem tego naprawdę.-odpowiedział-Jesteś taka miła i zabawna, do tego przepiękna.


-Co?-wybuchłam śmiechem-Przestań.


-Nie ma czegoś takiego jak brzydka kobieta pamiętaj.-objął mnie-Ja też długo czekałem na Kaitlyn . Prawie do 3 liceum. I powiem ci tylko , że tak naprawdę miłość przychodzi kiedy już jej nie chcesz, kiedy straciłeś nadzieję. Jednak nie wolno o niej dużo myśleć bo wtedy nie przyjdzie.. nie przejmuj się jesteś piękną mądrą i utalentowaną dziewczyną. Znajdziesz tego jedynego.


-Mam taką nadzieję.


-Ja cię bardzo przepraszam ale dzisiaj mam próbę . Wiesz dziś w naszym klubie kolejny koncert mój i Rylanda. Bilety rozeszły się jak świeże bułeczki musimy więc dać czadu !


-Zawsze dajecie-zauważyłam.


-Jeśli chcesz możesz pójść ze mną-zaproponował-Pewnie dziewczyny też będą.. 


-A ..?


-Wątpie, on pewnie poszedł gdzieś do tej swojej ugrr... jest nieznośna ! Nie lubię jej ! Jak wszyscy nasi znajomi... to jak?


-Wybacz mi... chyba jednak pójdę do domu i zanurzę się w myślach-odpowiedziałam-Powinnam pogadać z Shailene.. 


-Dobrze rozumiem zawieść cię do domu?-zapytał.


-Czym?


-Jestem motocyklistą jak Ross-zaśmiał się.


-Dobrze ale obiecaj że jedziemy powoli!-postawiłam chłopakowi ostry warunek-I ostrzegam będę ci tak wbijała paznokcie że będziesz miał siniaki.


-Jakoś przeżyję. -uśmiechnął się-Chłopak odprowadził mnie do domu. Pożegnałam się z nim i poszłam do swojego pokoju. W domu nikogo nie było a o dziwo Shailene nie odbierała mojego telefonu. Może to zabrzmi głupio i dziwnie ale zaczęłam się o nią martwić..  Byłam jednak pewna że jest gdzieś z Theo więc byłam o nią spokojna. Pobiegłam po schodach do swojego pokoju. Położyłam sobie gitarę na łóżku i chcąc zatracić się w śpiewaniu i pisaniu nowych tekstów postanowiłam że lepiej zadzwonię jeszcze raz do Shay żeby się upewnić czy jest z moim przyjacielem i że on jej nie zostawi samej. Usłyszałam telefon w toalecie... co było dziwne ona nigdy nie wychodzi z domu bez komórki. Otworzyłam drzwi od toalety i momentalnie zatrzęsły mi się ręce. Myślałam że serce wyskoczy mi z piersi. Moja przyjaciółka leżała na podłodze a z jej nadgarstka sączyła się krew. Dziewczyna była blada. Wybuchając panicznym płaczem uklękłam we krwi i delikatnie ją potrząsałam. 'Shay !' nie odpowiadała 'Shailene kurwa to nie jest śmieszne!!!!!!!!' rozpłakałam się jeszcze bardziej, kiedy zorientowałam się że ona nie oddycha. Natychmiast zadzwoniłam na pogotowie. Ściągnęłam pasek od spodenek i ścisnęłam nim nadgarstek brunetki. Zaczęłam natychmiast ją reanimować. Pogotowie przyjechało 10 minut po moim telefonie. Zabrali ją a ja rzucałam się panicznie jak opętana kiedy nie pozwolono mi wsiąść do pojazdu. Zadzwoniłam do Ross'a z prośbą o podrzucenie do szpitala. Chłopak natychmiast się pojawił mimo iż byliśmy skłóceni. Wbiegłam czym prędzej na rejestrację .


-Błagam panią Shailene Woodley sekundę temu przywieziona gdzie ona jest dokąd ją zabrano?!!!-wrzeszczałam w panice.


-Pani z rodziny?-odpowiedziała spokojnie.


-Nie jestem jej przyjaciółką.


-Przykro mi ale nie mogę udzielić pani takich typu informacji.-odpowiedziała.


-PIERDOLENIE !!!-rzuciłam się na nią a Ross złapał mnie w talii i ledwo dał radę mnie od niej odciągnąć.


-Opanuj się !-potrząsał mną kiedy chciałam mu się wyrwać -Musisz się uspokoić !-wybuchłam znów płaczem i wtuliłam się w niego. Odwzajemnił gest. 


-Jest na 3 piętrze sala nr. 56 to oiom ratują ją-odpowiedziała kobieta którą chciałam uderzyć-Niech pani nikomu nie mówi że pisnęłam. Pobiegliśmy czym prędzej tam i przez szybę widziałam jak reanimują ją prądem. Zrobiło mi się słabo. Zaczęłam się modlić. Chciałam tam do niej wejść jednak ochroniarz mnie powstrzymywał. Po krótkiej awanturze zostałam wyprowadzona do poczekalni.  Doszłam do wniosku iż życie poddaje nas wielu testom. Niektóre z nich łatwo jest przejść, niektóre wywołują w nas wiele emocji i życiowych problemów.


 Najgorszym z najgorszych możliwych życiowych testów jest test na szczęście. Nie jest on w prawdzie szczególnie trudny, jednak nie każdy może zrozumieć na czym on polega. To już jest gorsza sprawa. Trzeba wiedzieć czym tak naprawdę jest miłość, radość, uśmiech przyjaźń. Tylko wtedy można zdawać taki ,,sprawdzian". Jest on potrzebny... do bycia codziennie w dobrym nastroju, a nawet bardzo dobrym. 


Nie zawsze potrafimy cieszyć się z tego co mamy. A przecież są w życiu małe drobnostki, których nawet nie zauważamy. Myślimy tylko o rzeczach materialnych ale są ważniejsze sprawy! Przypomniał mi się fragment piosenki ,,Cieszmy się z małych rzeczy bo, wzór na szczęście w nich zapisany jest". Piękne prawda?. I takie prawdziwe!. Często też nie obchodzi nas druga osoba. Marzymy o czymś, jednak szybko o tym zapominamy, patrząc na koszty. Pieniądze nie są ważne w życiu!!!. Gdyby nie wynaleziono ,,monety" czy ,,banknotu" wszystko byłoby w porządku. Ludzie zaczęliby zauważać i kochać otaczający nas świat. Człowiek dostrzegłby nawet pełzającą mrówkę. 


Może się zdarzyć że ktoś widzi to wszystko (a zdarzają się tacy) ale mimo to, nie zastanawiają się dlaczego to wszystko istnieje. No dlaczego?. ,,Świat stworzono po to by przygotować wszystkich do ostateczności-prawdziwego raju"-tak brzmi cytat z mojej ukochanej książki ,,Dom Widmo". Dziś musimy przeżyć najgorsze, jednak nikt (poza Bogiem) nie wie co się wydarzy następnego dnia...

 ***************
FAKT ROZDZIAŁ KRÓTKI wybaczcie że pisany jest taką dziwną czcionką ale pisałam go na wattpadzie i po prostu sobie skopiowałam też tutaj :D liczę na jakieś komy ! CZYTAJCIE MNIE NA WATTPADZIE :d ~ klaudia_hazelxx


Wattpad

Dużo moich nowych znajomych ze szkoły prowadzi bloga na wattpadzie, więc i ja postanowiłam go założyć, znajdziecie opowiadanie pod nazwą klaudia_hazelxx
Trzymajcie się ;* PRACUJĘ NAD ROZDZIAŁEM :D Sądzę że pojawi się w weekend :)

niedziela, 8 listopada 2015

Notka

Hej wszystkim! ( o ile ktoś tu jeszcze jest)
W związku z rokiem szkolnym nie mam czasu na prowadzenie bloga siadam do rozdziału zawsze w niedzielę i już prawie go skończyłam więc on się niedługo pojawi. Postanowiłam że będę pisać rozdział co 2 lub 3 tygodnie w weekend, i tak będzie się on pojawiał.
Nie gniewajcie się !
~klaudia_hazelxx



sobota, 22 sierpnia 2015

Nowy blog o całkiem innej tematyce ;)

Niżej podaję wam linka do mojego nowego bloga zajrzyjcie ;) Dodawajcie się do obserwowanych, możecie tam również wypromować swój blog ;) Rozdział niżej a ja wciąż czekam na komentarze ! -,-
http://booksareeverything.blogspot.com/