*Laura*
And now it's midnight,and I can fellyour electricity. Give me that skin tight. Good girls ain't never making history. Courtney wraz z Dove wpadły nam do studia w połowie piosenki. Moja dziewczyna (Courtney) zachowywała się jak zwykle nie obchodziło ją nic oprócz mnie , czasami miewam jej dość.
Siedziałam na dworze, a lekki wiatr muskał moje blade policzki. Patrzałam w bezchmurne niebo przez przeciwsłoneczne okulary. Byłam zamyślona. Nie mogłam zrozumieć dlaczego miłość mnie omija. Wszyscy mieli kogoś, a ja jedyne co mam to rodzina i przyjaciele. Bardzo chcę mieć kogoś przy sobie. Kogoś kogo będę uszczęśliwiać i sprawiać, że każdy dzień przy nim będzie dniem wyjątkowym, a on nigdy nie będzie chciał mnie opuścić. Jednak patrząc się na związki swoich przyjaciół, wątpie, że w miłości jest szczęście. Może na początku jest pięknie, niczym życie było usłane różami. Ale potem już tak nie jest.
- Cześć – nagle przestraszyła mnie Shai. Wyglądała ona dzisiaj jakoś wyjątkowo. Była rozpromieniona. Uśmiechała się od ucha do ucha. Od dawna nie była aż tak szczęśliwa. Jej policzki były lekko różowawe. Wyglądała po prostu inaczej.
- Cześć. Co się stało? Jesteś dzisiaj jakaś nie do poznania.
- Mam zamiar wyruszyć na 'łowy' -mówiąc to nie ujrzała pływającego w basenie Theo.
Dobrze słyszał każde słowa, kiedy wyłaniał się z wody. Czułam że jego serce łamie się na kawałki.
- Gratuluje – powiedział wycierając się ręcznikiem, który leżał na jednym z leżaków. – Mam nadzieję, że ci się uda. Może ktoś będzie szczęśliwy, bo wszyscy teraz są przygnębieni...
- Dziękuje, ale mam wrażenie, jakbyś miał jakieś pretensje.-odezwała się brunetka.
- Ja po prostu cieszę się 'jego' szczęściem – uśmiechnął się sztucznie i wszedł do mojego domu przez wielkie szklane drzwi. Po chwili nie było już po nim śladu.
- Czy on zawsze musi być taki?-spytała moja przyjaciółka.
- Jakbyś go nie znała.-powiedziałam z ironią.- On nadal coś do ciebie czuję. Nie wiem czy wy jesteście ślepi, czy po prostu tego nie dostrzegacie. Ale bądź szczęśliwa i chodź z szerokim uśmiechem na twarzy, bo jesteś wtedy wyjątkowo piękna.
-Um.... dzięki-przyjaciółka pocałowała mnie w policzek i zniknęła mi z oczu.
*Ross*-Miałeś pójść ze mną po sukienkę na początek 3 liceum !
-Zajmę się tym później ale teraz nie mam czasu !...-wrzasnąłem-Wiesz co nie wolno ci tu wchodzić i od tak zakłócać nam pracę ciebie też się to tyczy Dove!-Nie zważając na to co mówiły dosłownie je wyprosiłem. Nie lubię jak ktoś nam przeszkadza.
-Nie możesz sobie znaleźć innej dziewczyny ?-spytał Riker.
-Nie nie mogę bo jakoś żadna więcej nie ma ochoty ze mną być!-krzyknąłem-Wiem że jej nie lubisz ale wyluzujcie więcej tu nie wejdą.-podszedłem do drzwi i zamknąłem je na klucz.
-Ross wszyscy mamy kogoś ale ani Savannah ani moja dziewczyna ani Rylanda nie zachowuje się jak ona-zauważył Rocky strojąc gitarę i ustawiając mikrofon.-Nie dość że jest o ciebie chorobliwie zazdrosna to jeszcze mówi ci co masz robić... stary ...
-Ross jesteś przystojnym umięśnionym, czułym i romantycznym muzykiem... do tego grasz rock'a , masz świetny styl.. rozejrzyj się 'tego kwiata jest pół świata'-Rydel poklepała mnie po plecach.
-A tak w ogóle to wiecie co mam dość na dzisiaj nie mam siły !- W sumie sam nie wiem dlaczego aż tak mi odbiło, ale czasem mam wrażenie że moja dziewczyna traktuje mnie jak swoją własność. Wiem że to może przesada ale tak jest. Co mam zrobić? Wydaje mi się że nie mógłbym mieć innej dziewczyny. Od tych wszystkich myśli rozbolała mnie głowa. Mamy na głowie album, a ja jeszcze mam problemy z Courtney. Nie powiedziałem też że od kilku dni dziwnie boli mnie głowa. Postanowiłem pójść do baru mojego bliskiego przyjaciela Jamiego w którym pracuję również Calum. Może oni mi coś doradzą. Szedłem bokiem chodnika a wokół mnie było strasznie dużo ludzi. Dziwne bo w tej dzielnicy Los. Angeles nie ma nigdy zbyt wielu osób. Spośród wielu usłyszałem znajomy głos.
-Rossy !
-O hej Chloe-przytuliłem przyjaciółkę.-Idziesz do '50 Shades?'
-Tak, rozumiem że ty też?-uśmiechnęła się puszczając mnie-Co jest ?-spytała-Wiem że dobrze się nie znamy bo jestem tylko dziewczyną twojego kumpla , ale wyglądasz mi na przygnębionego.
-Mam problemy w związku.
-Courtney daje ci po garach?-jej 'uliczny' język może wiązał się z tym iż dziewczyna słucha mocnego rock'a przede wszystkim The Rolling Stones.
-Wiesz ostatnio mam wrażenie jakby była ze mną z przyzwyczajenia.-odpowiedziałem-Myśli że jestem jej własnością i że jak gram w zespole będę jej fundował drogie prezenty.
-Dlaczego jej nie zostawisz? Jesteś super przystojniakiem znajdziesz inną.
-Chodzi o to że nie chcę zostać sam.-mruknąłem a dziewczyna złapała mnie pod rękę.
-Och Ross-wzdycha-Długo byś nie był sam. A gdyby nie Jamie.. kto wie może i nawet ja latałabym za tobą jak kot z pęcherzem?-uśmiechnąłem się tylko. Żebym poczuł się lepiej szliśmy tak przez całą drogę. Weszliśmy do baru nasi przyjaciele kłócili się ze sobą.
-Hej stary co jest?-przybiłem mu piątkę a Chloe pocałowała go.
-Pytacie serio?-zdziwił się Calum!!!!!!!!!!-krzyknął Jamie-Pieprzony idiota...-Nie dostaliśmy odpowiedzi więc poszliśmy na zaplecze.Chłopak siedział na obrotowym krześle bawiąc się telefonem.
-Pewnie-wrzasnął uderzając rudzielca w głowę-Ja jeżdże na mopie od rana a ty się opierdalasz!!!-chłopak nawet nie zareagował-Calum no co tak siedzisz pomóż mi jestem sam na dole bo twój brat i Ryland ,pojechali po towar!.-nawrzeszczał na niego.-Do wieczora kilka godzin.
-Spokojnie już idę mały-powiedział i potargał go po głowie uśmiechając się głupawo.
-Miłość przeważa-zaśmiałem się i tym razem to ja dostałem po łbie.
-Wiesz co?-spytał przyciskając Caluma do ściany.-Gdybyś nie był moim kumplem..nie żył byś!Moich włosów się nie dotyka pajacu i nie mów do mnie mała kretynie!-wrzasnął puszczając go i poprawiając włosy. Zeszliśmy do clubu.Czekaliśmy chwilę na Jamiego.Kiedy wreszcie wrócił zaczął wydawać "rozkazy".
- Na początek powycieraj stoliki i powiedz mi gdzie są kieliszki do shotów,bo mam wszystko tylko nie to,cały club przeszukałem -rzucił szmatkę w kierunku naszego rudzielca.
- Kieliszki do shotów powinny stać w zmywarce nr.3 na zapleczu,sprawdzałeś?-zapytał wycierając pierwszy stolik.
-Nie bo ty..!!!!!!!!-krzyknął lecz ja mu przerwałem.
-To może ja pójdę.-zaproponowałem-Cal...Do twarzy ci z tą szmatą-zaśmiałem się.Poderwałem się i zaczęłem uciekać chłopak mnie gonił.
-RUDY!!!!!!!!-krzyknął brunet.Chłopak uśmiechnął się do mnie i wrócił.Znalazłem kieliszki i wróciłem do nich.
-To już setna impreza-powiedział Jamie pomagając mi myć kieliszki-Nie wieże,że to wszystko zaszło tak daleko, że 50 Shades stał się najlepszym klubem w całym mieście . To całkiem satysfakcjonujące.Pamiętam jak zakładaliśmy ten club, mieliśmy nadzieję ,że rozsławi się na pobliskie dzielnice,tymczasem jesteśmy najlepsi. To wspaniałe uczucie,miedzy innymi dlatego , że sami na to zapracowaliśmy i nadal to robimy,sami przyjaciele i żadnych pomocników.
-Cieszysz się co?-spytałem.
-Każdy ma swoje zadanie.-zaczął- Chloe i Dove, Delly i Raini są barmankami i kelnerkami , jak jedna stoi na barze druga lata z tacką i odwrotnie . Mój brat jest szefem tego wszystkiego i czasami pomaga mnie Calumowi, Aneslowi i twojemu bratu z muzą.. .
-Moi Dj-przytuliłem przyjaciela.-Nie,naprawdę jesteście dobrzy w tym co robicie.
-Do tego dochodzą jeszcze tancerki i kilka pomocników przy obsłudze klientów.-Uporządkowaliśmy we trójkę wszystko jak trzeba.Kiedy skończyliśmy wrócił brat mojego przyjaciela i reszta 'paczki'. Mieliśmy wraz z zespołem dzisiaj tu zagrać ale Rydel pokłóciła się o coś z Jamiem i postanowiliśmy jednak dziś odpuścić. Po długich rozmyślaniach zdecydowałem iść do domu i porozmawiać z Courtney o naszym związku.
*Laura*
Theo siedział smutny w kuchni pijąc piwo. Byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi, więc postanowiłam go pocieszyć. Usiadłam chłopakowi na kolanach i przytuliłam go. Delikatnie głaskałam go po włosach. Podobały mi się jego lekko kręcone włosy. Chłopak westchnął głęboko i spytał.
-I co ja mam zrobić?
-Z czym?-spytałam.
-Wiesz .. -odpowiedział-Ja naprawdę ją kocham. A ona ma mnie gdzieś czasem zastanawiam się czy ona w ogóle coś do mnie czuła.
-Shailene ma trudny charakter.-zaczęłam-Wiem że.. czegoś nam nie powiedziała nie wiem o co mogło chodzić ale ona coś ukrywa.
-Powinna nam ufać... a mnie w szczególności.
-Wiem Theo..
-Próbuję się przyzwyczaić do tego że nie jesteśmy razem ale to naprawdę nie działa wiesz?
-Nie powinieneś zadawać mi pytań w sprawach sercowych.. przecież wiesz że ja..
-Tak-spojrzał na mnie-I nie mam pojęcia dlaczego żaden chłopak nie zwraca na ciebie uwagi... ale powiedz mi co mam zrobić żeby ją zdobyć.. jak byś się zachowała?
-Nie potrafiłabym powiedzieć chłopakowi że go kocham.-zaczęłam-Nawet jeśli widząc go miałabym ochotę rzucić mu się na szyję nie zrobiłabym tego.
-Jesteś strasznie nieśmiała co ?
-Mhym...-przytuliłam go mocniej-Milutki jesteś wiesz.
-Oh ja ?
-Jesteś cudowny.-przyznałam-I nie mówię ci tego tylko dlatego że kumplujemy się od lat.
-Chcesz gdzieś wyjść?
-Gdzie ?
-Nie mam pojęcia , ale dawno nie włóczyliśmy się po mieście.-zauważył-Chodź będzie fajnie pójdziemy na lody i..
-CHCESZ ŻEBYM SIĘ ROZTYŁA?!
-Jesteś jeszcze gorsza niż Shai.-uśmiecham się i wstaję z kolan przyjaciela.
-Dobra chodź-pociągnęłam go za rękę-Ale żeby było jasne ja wybieram dokąd idziemy-uśmiecham się. Postanowiłam że pójdziemy na plażę dłuższą drogą. I jak to zwykle mijaliśmy setki par trzymających się za ręce.. uczucie które mnie dotyka gdy ich widzę jest nie do opisania. Theo wiedział że nie nawidzę widoku par więc złapał mnie pod rękę. Uśmiechnęłam się tylko do niego. Kiedy wreszcie dotarliśmy na plażę usiedliśmy na molo i rozmawialiśmy o głupotach. Wracaliśmy dopiero pod wieczór. Idąc brzegiem plaży i pozwalając oceanowi moczyć moje stopy zauważyłam wysokiego chłopaka o blond włosach, szedł za rękę z jakąś ciemnowłosą dziewczyną. Postanowiłam zaryzykować.
-Ross?-krzyknęłam. Chłopak odwrócił się.
-Laura hej-podbiegł do mnie i przytulił się-Spacerek?
-Tak-odpowiedziałam-To mój przyjaciel Theo James.
-Hej miło cię poznać olbrzymie-zaśmiał się podając mu dłoń-Ross Lynch. A to moja dziewczyna.
-Courtney-brunetka podała mi dłoń uścisnęłam ją.-Jesteś przyjaciółką Ross'a?
-Raczej znajomą poznaliśmy się wczoraj-uśmiecham się. W głębi duszy miałam nadzieję że ta brunetka to jego siostra.. wszystko jednak prysło.
W przeciągu kilku minut druga butelka była już pusta. Pijana ledwo weszłam na górę do swojego pokoju. Położyłam się w ciuchach i zasnęłam.
-Co ty robisz?-zapytałam zdziwiona.
-Może powiesz mi co ty robiłaś?-zapytała zdenerwowana i wstała.
-Nic.-odpowiedziałam obojętne i usiadłam po czym przetarłam zaspane oczy.
-Jak to nic? Ty widziałaś jak salon wygląda?-była zdenerwowana, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
-No sorry kurwa.. Jeśli coś Ci się nie podoba to posprzątaj.-wstając odpowiedziałam.
-O nie nie nie-zaśmiała się-Ty to posprzątasz i to jeszcze dzisiaj!-powiedziała i wyszła trzaskając za sobą drzwiami. Zaśmiałam się tylko i weszłam do łazienki. Wracając do pokoju usłyszałam dzwoniący telefon w salonie. Szybko zbiegłam na dół, ale Laura już odebrała. Zdenerwowana podeszłam do niej. Zdenerwowała mnie dlatego, że nie powinna odbierać mojego telefonu. Po krótkiej rozmowie rozłączyła się i oddała mi go.
-Musiałaś?-zapytałam.
-Ukrywasz coś przede mną kochanie?-spytała i jak gdyby nigdy nic i objęła mnie.
-Nie. Nic nie ukrywam przed Tobą.-odpowiedziałam i odsunęłam się od niej. Dziewczyna wyczuła ode mnie alkohol.
-Piłaś?
-Nie..-przeciągnęłam.-Dobra wypiłam sobie i co z tego może miałam taki kaprys?
-Dlaczego jesteś w stosunku do mnie taka zimna od kilku dni?!
-Ja?
-Nie!-wrzasnęła-Święty Mikołaj!
-Wydaje ci się-wróciłam do naszego pokoju i rzuciłam się na łóżko po czym nakryłam się kołdrą. Laura usiadła obok mnie i odkryła mnie gwałtownie.
-Powiedz mi co się dzieje poprosiła.
-Nic.
-Shai.
-Daj mi spokój-zabrałam jej kołdrę i nakryłam się.
-Tak chcesz ze mną pogrywać?-spytała-Okay... więcej się do ciebie słowem nie odezwę mam cię gdzieś.
-I bardzo dobrze-odpowiedziałam.
-Idę spać do Vanessy.
-Idź dobranoc-odpowiedziałam zła.
-Jesteś chwilami okropna... przemyśl swoje zachowanie.. po tym co dla ciebie zrobiłam powinnaś być mi wdzięczna. ..
-Ross?-krzyknęłam. Chłopak odwrócił się.
-Laura hej-podbiegł do mnie i przytulił się-Spacerek?
-Tak-odpowiedziałam-To mój przyjaciel Theo James.
-Hej miło cię poznać olbrzymie-zaśmiał się podając mu dłoń-Ross Lynch. A to moja dziewczyna.
-Courtney-brunetka podała mi dłoń uścisnęłam ją.-Jesteś przyjaciółką Ross'a?
-Raczej znajomą poznaliśmy się wczoraj-uśmiecham się. W głębi duszy miałam nadzieję że ta brunetka to jego siostra.. wszystko jednak prysło.
*Shailene*
Wróciłam do domu zmęczona całym dniem oczywiście okłamałam Lau z tym podrywem.. wiadomo że wzięłabym ją ze sobą... miałam coś do załatwienia ale nie chciałam jej o tym powiedzieć. Stres i przeszłość wzięły nade mną górę i wyjęłam z lodówki butelkę wódki upewniając się wcześniej że rodziców Laury nie ma w domu. Od razu ją otworzyłam i napiłam się kilka łyków. Pierwszą butelkę wlałam w siebie w przeciągu 20 minut. Włączyłam głośno muzykę i kiedy sięgnęłam po drugą butelkę, zaczęłam tańczyć.
* 4 godziny później*
Ból nadgarstka sprawił, że obudziłam się. Przestraszona spojrzałam na Laurę a potem na zegarek była już 23.-Co ty robisz?-zapytałam zdziwiona.
-Może powiesz mi co ty robiłaś?-zapytała zdenerwowana i wstała.
-Nic.-odpowiedziałam obojętne i usiadłam po czym przetarłam zaspane oczy.
-Jak to nic? Ty widziałaś jak salon wygląda?-była zdenerwowana, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
-No sorry kurwa.. Jeśli coś Ci się nie podoba to posprzątaj.-wstając odpowiedziałam.
-O nie nie nie-zaśmiała się-Ty to posprzątasz i to jeszcze dzisiaj!-powiedziała i wyszła trzaskając za sobą drzwiami. Zaśmiałam się tylko i weszłam do łazienki. Wracając do pokoju usłyszałam dzwoniący telefon w salonie. Szybko zbiegłam na dół, ale Laura już odebrała. Zdenerwowana podeszłam do niej. Zdenerwowała mnie dlatego, że nie powinna odbierać mojego telefonu. Po krótkiej rozmowie rozłączyła się i oddała mi go.
-Musiałaś?-zapytałam.
-Ukrywasz coś przede mną kochanie?-spytała i jak gdyby nigdy nic i objęła mnie.
-Nie. Nic nie ukrywam przed Tobą.-odpowiedziałam i odsunęłam się od niej. Dziewczyna wyczuła ode mnie alkohol.
-Piłaś?
-Nie..-przeciągnęłam.-Dobra wypiłam sobie i co z tego może miałam taki kaprys?
-Dlaczego jesteś w stosunku do mnie taka zimna od kilku dni?!
-Ja?
-Nie!-wrzasnęła-Święty Mikołaj!
-Wydaje ci się-wróciłam do naszego pokoju i rzuciłam się na łóżko po czym nakryłam się kołdrą. Laura usiadła obok mnie i odkryła mnie gwałtownie.
-Powiedz mi co się dzieje poprosiła.
-Nic.
-Shai.
-Daj mi spokój-zabrałam jej kołdrę i nakryłam się.
-Tak chcesz ze mną pogrywać?-spytała-Okay... więcej się do ciebie słowem nie odezwę mam cię gdzieś.
-I bardzo dobrze-odpowiedziałam.
-Idę spać do Vanessy.
-Idź dobranoc-odpowiedziałam zła.
-Jesteś chwilami okropna... przemyśl swoje zachowanie.. po tym co dla ciebie zrobiłam powinnaś być mi wdzięczna. ..
**************
Hej kochani :)
Wracam z rozdziałem krótkim ale jest.
Późno już a musiałam go napisać !
Jak myślicie warto kontynuować historię?
Co myślicie o nowych bohaterach?
Wiem troszkę się zmieniło ?
Jak tam wakacje?
Ja mam radochę bo dostałam się do wymarzonej szkoły ! :)
Pozderki ! ~
~Tris